Klamka zapadła.
Premier Wielkiej Brytanii David Cameron i Pierwszy Minister
autonomicznego Rządu Szkocji Alex Salmond podpisali w poniedziałek
historyczne porozumienie. Porozumienie, które otwiera Szkotom drogę
do uzyskania niepodległości.
Poprzedzona miesiącami
negocjacji, okupiona walką w przeróżnych kampaniach społecznych.
Było warto. Szef Szkockiej Partii Narodowej może ogłosić swój
wielki tryumf. Dopiął tego, o co walczył od co najmniej trzech
lat. Powtarzał jak mantrę: „Szkocja chce niezależnego
parlamentu, chcemy podejmować własne decyzje, chcemy
niepodległości”. Formalny projekt referendum dotyczącego
opuszczenia Wielkiej Brytanii zgłosił już w styczniu 2011.
Jednostronnie, w imieniu autonomicznego Rządu Szkocji oznajmił, że
głosowanie odbędzie się jesienią 2014 roku, w siedemsetną
rocznicę zwycięskiej dla Szkotów bitwy pod Bannockburn. Tym razem
polityka faktów dokonanych okazała się skuteczna. David Cameron
potwierdził tę datę i uzgodnił z Salmondem szczegóły formalne
dotyczące referendum.
Jak
zakłada porozumienie, od tego momentu autonomiczny Rząd Szkocji
otrzymał wolną rękę w sprawie legislacji dotyczącej
niepodległościowego głosowania. Ma ono spełnić najwyższe
wymagania przejrzystości, sprawiedliwości. Zagwarantowany ma być
również właściwy dostęp do eksperckiej informacji na temat
jednej i drugiej strony wyboru. Gabinet Salmonda ustali dokładną
datę, sprecyzowane prawo wyborcze oraz sformułuje pytanie. Ma także
kontrolować finansowanie kampanii wyborczych zwolenników i
przeciwników Wolnej Szkocji.
Diabeł tkwi w
szczegółach
Zwycięstwo lidera
szkockich autonomistów wydaje się zatem pełne. W planowanym
referendum zostanie zadane tylko jedno pytanie i zabrzmi ono
najprawdopodobniej „Czy chcesz aby Szkocja była państwem
niepodległym?” Na karcie do głosowania nie znajdą się żadne
alternatywy w postaci dalszej dewolucji – Szkocja na własnym
rachunku, albo Szkocja pod brytyjskimi rządami. I choć ostateczną
treść poznamy pewnie za dwa lata, to zgodnie z wielokrotnie
wypowiadanymi słowami Salmonda właśnie takiej formuły musimy się
spodziewać. Dodatkowo, jeśli wierzyć zapowiedziom, prawo głosu w
tym wydarzeniu uzyskają obywatele zamieszkali w Szkocji, którzy w
dniu referendum ukończyli 16 lat.
Zawsze miałem mnóstwo
szacunku dla Szkotów. W lokalnych wyborach wybrali partię, która
chciała głosowania nad opuszczeniem Wielkiej Brytanii. Moim
zadaniem jest dać im tę możliwość, zapewnić by było to
głosowanie sprawiedliwe, uczciwe i gwarantowane prawem brytyjskim –
powiedział Premier David
Cameron. Dziennikarze, którzy zebrali się na uroczystym podpisaniu
porozumienia przed St Andrew's House w Edynburgu, dopytywali dlaczego
zgodził się na warunki postawione przez Salmonda: Efekt
naszych negocjacji jest dokładnie taki jak chciałem. Jedno proste
pytanie. Żadnych maksymalnych dewolucji, do 2014 roku zakończymy
wielką niepewność co do statusu Szkocji – odpowiedział.
Dodał również, że jeśli Szkoci zdecydują się pozostać w
obrębie Wielkiej Brytanii, to jest możliwa dalsza dewolucja i
rozszerzenie uprawnień autonomicznego Parlamentu.
Czy
Szkocja chce niepodległości?
Sami
mieszkańcy północnej krainy nie mają jeszcze pewności. Sondaże
wskazują na różne tendencje, ale poparcie dla idei opuszczenia
porozumienia z Anglią, Walią i Irlandią Północną waha się od
30 do 40% uprawnionych do głosowania. Stabilnym dowodem aprobaty na
poziomie 50% cieszy się opcja przeciwna. Zadaniem na najbliższe
tygodnie dla agencji sondażowych będzie poszerzenie próby badanych
o potencjalnych młodszych niż 18 lat głosujących. Profesorowie i
badacze społeczni wskazują, że kryzys i chęć zaznaczenia swojej
własnej polityki na arenie Unii Europejskiej może przeważyć w
wkrótce szalę na korzyść secesjonistów.
Tak
czy inaczej – Szkoci zrobili kolejny krok w stronę niepodległości,
a Alex Salmond realizuje swoje przedwyborcze obietnice. Teraz czas na
zintensyfikowane kampanie referendalne. Prężnie działa strona
www.yesscotland.net
, będąca nieformalną platformą poparcia niepodległości. W
opozycji stoją regionalne, szkockie oddziały Labourzystów, Torysów
i Liberalnych Demokratów. Warto przyjrzeć się również
perspektywie referendum w kontekście Unii Europejskiej. Miesiąc
temu automatyczne członkostwo po secesji zakwestionował
Przewodniczący Komisji Jose Manuel Barroso. Wydaje się jednak, że
proeuropejska Szkocja byłaby korzystną przeciwwagą dla
izolacjonistycznych tendencji Wielkiej Brytanii. W tym przypadku
możemy być pewni jednego. Nie powtórzy się casus słynnego
referendum dotyczącego Lizbony w Irlandii – Alex Salmond
zagwarantował, że jeśli Szkocja powie nie, głosowanie nie będzie
powtarzane. Nie chcemy, aby skończyło się to tak jak w
przypadku Quebecu, gdzie głosowano wiele razy, aż w końcu media
nazwały tę całą szopkę „neverendum”. Nie wybieramy do
skutku, wybieramy raz, a dobrze. Unia
łącząca Szkotów i Anglików trwa już 305 lat. Być może
obserwujemy jej schyłkowy okres.
Paweł Krulikowski
Tekst ukazał się również na portalu www.mojeopinie.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz