wtorek, 30 października 2012

Komentarz bardzo niepolityczny...



Oj Polsko, Polsko… Nieładnie. Miałaś się obudzić, poderwać. Nadzwyczaj precyzyjna liczba twoich mieszkańców (między 40 a 200 tysięcy osób) radośnie tupała po Warszawie próbując swój kraj wyrwać z marazmu… PiS przemówiło (względnie) ludzkim głosem, nawet triumwirat premierów przez chwilę mieliśmy. Poszła plota w naród, że co bardziej zasłużeni też się obudzili na wezwanie żywych i wstają z grobów. I co? No i właśnie nic. O tym właśnie będzie ten komentarz.

Truizmem byłoby stwierdzenie, że w polityce zdarzają się przestoje. Nie zawsze coś się dzieje, taka już natura tego świata. Ale przyglądając się polskiej scenie politycznej, nie mogę pozbyć się irytującego uczucia niepokoju. Bo to już nie naturalny przestój. To jakaś totalna niemożność wszystkiego. Na próbę, zróbmy krótki przegląd „wydarzeń” z ostatnich dwóch tygodni.

Bezapelacyjnie newsem numer jeden, który zdominował chyba wszystkie media w kraju, był mecz-który-się-nie-odbył. Słowa „dach”, „stadion” i „narodowy” odmieniane były po tylekroć i w tak różnych okolicznościach, że nawet wynik przesuniętego na następny dzień spotkania przeszedł bez echa. Wkrótce, do odmienianych nagminnie słów dołączyły „minister” („ministra”?), „dymisja” i „premier”. Co ciekawe, sami zainteresowani nie wykazali dobrej woli i do odmieniania się nie przyłączyli, konsekwentnie powstrzymując się od komentarzy aż do następnego tygodnia. Jeżeli ktoś wstrzymywał oddech przez cały ten czas – mam tylko nadzieję, że się nie udusił. Jak w dobrej bajce wszystko się dobrze skończyło, posła Jońskiego skarcono za niewybredne komentarze, ministra Mucha została na stanowisku, tylko niektórzy upierdliwi marudzili, że z tym dachem to jednak coś nie w porządku, i że ktoś powinien za to wylecieć. Defetyści, doprawdy.

Przypadkiem (podobno kontrolowanym – wierzymy na słowo) w jednym czasie uwaga polityków i mediów skupiła się na dwóch dyżurnych, światopoglądowych kwestiach, które w jednym czasie trafiły pod obrady sejmu. Projekt zaostrzenia ustawy aborcyjnej i kwestia refundacji in vitro. I w ten prosty sposób wszyscy znowu zapomnieli o bożym świecie i jęli rozprawiać; czy 15 tysięcy par to dużo czy mało, czy aby na pewno refundacja jest słuszna, mrozić zarodki czy też może nie, kto ma prawo decydować o przerwaniu ciąży i na jakich warunkach, co to jest aborcja eugeniczna… I tak dalej.

Nie, drodzy państwo. Spójrzmy wreszcie prawdzie w oczy. Kompromis aborcyjny w Polsce nie zostanie naruszony. Jeżeli ktoś zamartwiał się tą kwestią, spieszę uspokoić: żadna partia, rządząca czy opozycyjna, w obecnej sytuacji nie zaryzykuje narażenia się połowie społeczeństwa. (Tak mniej więcej rozkładają się opinie obywateli). Kompromis moralny przyjął prawie 20 lat temu formę ustawy i stał się kompromisem politycznym. A sprawa in vitro? Pomijając już różnice w społeczeństwie, sama Platforma również nie jest w tej kwestii zgodna. A dopóki partia (zwłaszcza rządząca) nie jest w stanie zaprezentować spójnego stanowiska, nawet tak poważna próba poważnego podejścia do tematu musiała się skończyć krótką burzą medialną… i wzruszeniem ramion. Bo przecież nie o to chodzi by złapać króliczka…

Wszystkim, którzy zatroskani przyglądali się wydarzeniom w kraju, czekając na jakieś poruszenie, przyszła z pomocą… pogoda. I oto w tym roku zima nie poprzestała na tradycyjnym zaskoczeniu drogowców, poszła krok dalej, zaskoczyła elektryków. W ten sposób, w XXI wieku, w samym województwie mazowieckim około 70 000 odbiorców zostało bez prądu. Co poza irytującym brakiem internetu i nastrojowym brakiem światła, przyniosło również brak wody i ogrzewania. Przez około dobę. W pewnym sensie wszyscy poczuliśmy się zaskoczeni, a zatem można przyjąć, że cel został osiągnięty. Szkoda tylko, że nie do końca o to nam chodziło, bowiem to zaskoczenie zamiast ożywienia wywołało kolejną stagnację – na drogach, na kolei, a nawet w domach.

I tak oto, proszę państwa, na Stadion Narodowy spadł deszcz, Endless Summer dobiegło końca, z impetem (i nowym prezesem PZPN) nastała zima. Na impet w polityce czekamy z niecierpliwością. Lania wody mamy już przesyt.

Klara Spurgjasz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz