Ostatni tydzień
przebiega w Anglii pod znakiem partyjnej mobilizacji. Od 3 do 5
października w robotniczym Manchesterze debatowali Labourzyści. W
niedzielę swoje trzydniowe, ogólnokrajowe obrady, w Birmingham
rozpoczęła rządząca Partia Konserwatywna. Oczy komentatorów
politycznych zwrócone są na korespondencyjny pojedynek Premiera
Camerona i lidera Partii Pracy Eda Milibanda.
Dyskusyjna charyzma
Eda?
Kulminacyjnym punktem obu
konferencji są przemówienia liderów. To zazwyczaj test ich
sprawności politycznej i weryfikacja poparcia ze strony partii. W
przeddzień labourzystowskich obrad zastanawiano się na łamach
prasy, czy Milibandowi wystarczy uroku osobistego i zaangażowania by
porwać tłumy. W kontekście Torysów pytanie jest proste – czy
konferencja w jakikolwiek sposób zwróci uwagę społeczeństwa, czy
pozostanie tylko nic nie znaczącym dyskutowaniem nad sprawami, które
wymykają się spod kontroli partii Camerona.
Bezdyskusyjna charyzma
Eda.
Lider Partii Pracy szybko
rozwiał wątpliwości. Ogromny luz, niewymuszony uśmiech,
zawadiacko rozpięta marynarka. W ciągu pierwszych kilku minut kupił
zebranych w Manchesterze. Zupełnie inna konwencja, niż w Stanach
Zjednoczonych – przywódca opozycji miał możliwość spacerowania
sobie po scenie. Nie korzystał z żadnych przygotowanych notatek.
Między innymi to spowodowało, że Miliband wyglądał jak
natchniony trybun ludowy. Wyraźna gestykulacja, silny, niełamiący
się głos sprawiły, że godzinne przemówienie lidera zostało
wysłuchane z uwagą. I wywarło wrażenie, nie tylko na sympatykach
Labour.
A treść? Miliband
odwołał się do koncepcji polityki „Jednego Narodu” Benjamina
Disraeliego, przekuwając ją w „Jeden Naród Pracy” („One
Labour Nation”). Zbudowaliśmy pokój, zbudowaliśmy kraj,
ponieważ rządy Labourzystów i rządy Konserwatystów wiedziały,
że musimy być jednym, zjednoczonym narodem –
mówił. Poruszył temat przywilejów emerytalnych dla ludzi
bogatych, które według Milibanda powinny zostać zlikwidowane.
Lider opozycji zwrócił się też do ludzi młodych: Mówię,
że nie pozostawimy naszej młodzieży bez wykształcenia. Dla tych
50%, które nie studiują na uniwersytetach powinniśmy przygotować
do pracy zawodowej i zapewnić im praktykę. Krytyce
poddana została również polityka podatkowa koalicyjnego rządu:
My, w przeciwieństwie do Pana Camerona nie zamierzamy
obniżać podatków dla osób zarabiających ponad milion funtów i
rekompensować sobie tej straty na zwykłych ludziach, podnosząc im
obciążenia fiskalne. Miliband
poruszył również kwestie zmiany klimatu i emisji dwutlenku węgla,
zachowując ostrożne ustępstwa dla przemysłu węglowego.
Oczywiście wykorzystał też
swój pomysł „Jednego Narodu” do bezpardonowego zaatakowania
Premiera, który według lidera Partii Pracy nieustannie dzieli
Wielką Brytanię. W przyszłym tygodniu zobaczycie
Camerona w Birmingham na konferencji Konserwatystów, który będzie
wprowadzał kolejne podziały. Następne wybory powinny wskazać
osobę, która będzie jednoczyła Brytanię, nie oddalała ludzi od
siebie.
Problemy,
problemy
Z
zupełnie innej pozycji startują Torysi. Prasa wskazuje na ich
długotrwały kryzys i na problemy z udźwignięciem ciężaru
rządów. Konferencja ma być zatem remedium na koalicyjne kłopoty,
kiepskie sondaże i na wewnętrzne spory. David Cameron, który
wystąpił w niedzielę w programie Andrewa Marra, w BBC1, zarysował
niejako agendę na obrady swojego ugrupowania. Wskazał kilka
najważniejszych kwestii, które z pewnością zostaną poruszone. I
tak Wielka Brytania musi spodziewać się kolejnych cięć
przywilejów socjalnych. O swoje kieszenie mogą być spokojni
najbogatsi – nie będzie dla nich podwyższenia podatku. Premier
zaprezentował też nowy partyjny slogan na konferencję: „Britain
will deliver”. Zapowiedzią rozwiązania zakulisowych sporów
Konserwatystów może być podniesienie przez Camerona kwestii
referendum w sprawie renegocjacji kontaktów Wielkiej Brytanii z Unią
Europejską: Nie chciałbym stawiać kwestii wyjścia
naszego kraju z UE na ostrzu noża. Nie sądzę, że dobrym wyjściem
byłoby tak po prostu opuścić Unię, zwłaszcza, że zostalibyśmy
samotnym rynkiem. Tego nie przetrwa nasz business i przemysł. Lider
Torysów nie zgodził się także z interpretacją, jakoby Partia
Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) odbierała partii
rządzącej głosy potrzebne do wygrania wyborów. W swoim stylu
odciął się na Twitterze Nigel Farage, lider UKIP: Odkąd
Cameron jest liderem, liczebność Konserwatystów spadła o połowę.
Ostatnim razem jak atakował nas w publicznej telewizji nasze
rankingi wzrosły o około 50%. Tym razem liczę na to samo.
Przemówienie Premiera już w
środę, około godziny 12:00.
Zero
wpływu?
Przeprowadzane
przed konferencją Labour (3.X.2012) sondaże wskazywały na 45%
poparcie dla Partii Pracy, 31% dla Konserwatystów, 10% dla
Liberalnych Demokratów i 7% dla Partii Niepodległości
Zjednoczonego Królestwa. Sobotnie wyniki badań wskazują, że
przemówienie Milibanda nie miało absolutnie żadnego wpływu na
poparcie dla jego partii. Być może na efekty musimy poczekać do
bezpośredniego zestawienia z wystąpieniem Premiera. Ten, atakowany
zarówno z lewej, jak i z prawej strony, nie będzie miał łatwego
zadania. Może pocieszać się tylko tym, że do wyborów jeszcze
prawie 3 lata.
Paweł Krulikowski
Tekst ukazał się również na portalu www.mojeopinie.pl .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz