środa, 24 października 2012

WYBORY W USA

14 dni i 0 jednoznacznych wskazań 

Za niecałe 14 dni odbędą się wybory prezydenckie w USA. W ciągu ostatnich tygodni sondaże na zmianę wskazywały przewagę Romneya, to Obamy. Romney był faworytem po wygranej pierwszej debacie, jednak Obama zdołał nadrobić straty. Sondaże przeprowadzone przez telewizję CNN tuż po poniedziałkowej debacie wskazały na przewagę Obamy (48% do 40%). Skoki sondażowe nie wydają się być trwałe- wobec tego czy przyznawane Demokracie zwycięstwo w finałowej debacie może mieć jakiekolwiek znaczenie? 


Izrael, Izrael, Izrael … 

Trzecia-ostatnia debata będąca zarazem zapowiedzią wyborczej mety nabrała tempa. Kandydaci stale przerywali sobie nawzajem, próbując wytykać przeciwnikowi błędy. To Obama zdołał jednak obnażyć niekonsekwencję Romneya, dowodząc, że ten zajmował wcześniej odmienne stanowisko w większości poruszanych spraw. Romney rzeczywiście wykazywał podczas debaty dużo bardziej pojednawczą postawę, odrzucając forsowane wcześniej rozwiązania konfrontacyjne. Ponadto pytany o własne remedium przychylał się do opinii Obamy. Różnicą jaką można na podstawie debaty wskazać między wizją Romneya i Obamy jest kwestia finansowania armii- Republikanin krytykował zmniejszanie budżetu armii, Demokrata przekonywał, że obcięcie wydatków na armię nie sprawi, że USA będą mniej bezpieczne. Kandydaci wskazali także na inne największe zagrożenia dla współczesnej Ameryki. Obecny Prezydent upatrywał zagrożenia w terroryzmie, Romney w nuklearnym Iranie. 

Podczas gdy Obama dynamicznie dowodził niekompetencji Romneya w materii spraw zagranicznych, kandydat republikanów spokojnie i konsekwentnie starał się punktować Demokratę za podjęte przez niego dotychczasowe działania. Romney oskarżył przeciwnika o brak strategii, która mogłaby zahamować falę rozlewającego się w krajach muzułmańskich ekstremizmu islamskiego oraz okazywanie słabości wobec zbrojenia nuklearnego Iranu. Wypomniał także odwołanie rozpoczętego przez Georga’a W. Busha planu budowy tarczy antyrakietowej w Polsce. 

Pomijając jednak kwestię retoryki stosowanej przez kandydatów debata w swojej treści przyniosła smutne wnioski: na jej bazie można by stwierdzić, że polityka zagraniczna USA ogranicza się jedynie do Bliskiego Wschodu. Obaj kandydaci stale powracali do kwestii Izraela, nie padły za to żadne słowa o Unii Europejskiej. 

Wybór negatywny? 

Poniedziałkowa debata stanowi właściwie ostatni set kampanii i prawdopodobnie nie wpłynie ona na ostateczny wynik wyborów. Sondaże nie dają wyraźnej przewagi żadnemu z kandydatów. O wszystkim może więc zadecydować jeszcze pojawienie się jakiegoś wydarzenia zewnętrznego, inaczej wszystko rozegra się na poziomie „ground game”- działań podjętych przez wolontariuszy i aktywistów w decydujących stanach USA. Po ofensywie prawyborczej, zjazdach i dwóch poprzednich debatach Amerykanom pozostało jedynie przystąpić do wyborów. Najpewniej skończą się one minimalną porażką jednego z kandydatów. Pewne jest natomiast jedno, nawet jeśli szala zwycięstwa przechyli się na stronę Obamy, nie ma on już szans powtórzyć sukcesu z 2008 roku. Wybór też będzie się streszczał w tak/nie dla Obamy, aniżeli szczególnej sympatii dla Romneya. 


Katarzyna Szczypska




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz