Od tygodnia w mediach wre, bo
kibice z Rosji przyjeżdżają do Polski. Bo tak się złożyło, że 12 czerwca
zagramy z Rosją mecz, a to właśnie na 12 czerwca przypada państwowe święto
Federacji Rosyjskiej. Bo Rosjanie chcą uczcić rocznicę wielkiej przemiany patriotycznym
marszem, przez ulice Warszawy, aż do Stadionu Narodowego – tam zasiądą na
trybunach by obejrzeć mecz swojej reprezentacji. I wszystko byłoby okej, gdyby
nie fakt, że obydwu stronom (w tym: władzom, mediom, narodom) wyraźnie zależy
na zaostrzeniu atmosfery. Zbitek narodowościowych animozji, historycznych
uprzedzeń, zbiorowych urojeń i nadymanych ambicji, sprowadza oba narody do roli
antagonistów, śmiertelnych wrogów, z których każde drugiemu „pokaże”. Sytuacja
będzie poważniejsza, jeśli okaże się, że produktem finalnym całego łańcucha
będzie rozlew krwi na warszawskich ulicach.
Warto więc, abyśmy dokonali
trzeźwej oceny sytuacji, jeszcze zanim zaczniemy pokrzykiwać na siebie na
facebooku. Pomyślmy – z czym de facto mamy do czynienia? I co tak naprawdę
leży, a co nie leży w naszym interesie? Zanim wyrobimy sobie opinię na
podstawie dwulinijkowego, medialnego przekazu, albo propagandowej „infografiki”
z fanpage’a ultraprawicowej bojówki, przysiądźmy do rozpoznania problemu. Prawda
jest taka, że sytuacja jest nader skomplikowana, a Polakom wyraźnie trudno się
w niej odnaleźć.
Część I - czym jest a czym nie jest 12
czerwca?
Na jednym z wykładów z historii
powszechnej dr Marek Nadolski (Instytut Nauk Politycznych UW) zadał nam
osobliwe pytanie: „skoro komunizm został siłą narzucony narodom świata, to ja
pytam: kto narzucił go Rosjanom?” W istocie: Rosja i ZSRR to nie do końca to
samo państwo, wbrew powszechnie szerzonym, zbanalizowanym tezom. 12 czerwca
1990 roku pierwszy Zjazd Narodowych Deputatów RFSRR (czyli największej
składowej ZSRR) przyjął Deklarację o Suwerenności Federacji Rosyjskiej. Zgadza
się – o suwerenności Rosji wyłaniającej się spod stęchłego trupa Związku
Radzieckiego. Dokładnie rok później, 12 czerwca 1991, odbyły się pierwsze w
historii Rosji demokratyczne wybory prezydenckie. Zwycięstwo odniósł Borys
Jelcyn. Dekretem prezydenckim z 2 czerwca 1994 roku, data przyjęcia Deklaracji
o Suwerenności Federacji Rosyjskiej została ustanowiona świętem państwowym.
Mniej więcej od 1998 roku rocznicę powszechnie nazywa się Dniem Rosji, choć
wielu Rosjan mówi też o święcie niepodległości, co powinno dać nam do myślenia:
przed 1991 rokiem Rosjanie nie czuli się narodem suwerennym. Nie czuli też,
żeby ich państwo (Rosja) było państwem niepodległym.
12 czerwca powinien być więc dniem
radosnym, bo jest to data o przełomowym znaczeniu nie tylko dla Rosji i Rosjan,
ale też Polski i całego świata. Wszak to rocznica upadku ZSRR! 12 czerwca oznacza
początek końca tzw. bloku wschodniego, przegraną komunizmu w zimnej wojnie i
bankructwo totalitarnego reżimu radzieckiego. To jedno z ogniw łańcucha
zapoczątkowanego w Polsce w 1980 roku, i zakończonego w Puszczy Białowieskiej 8
grudnia 1991, układem pomiędzy Borysem Jelcynem, Leonidem Krawczukiem
(prezydentem niepodległej Ukrainy) i Stanisławem Szuszkiewiczem (prezydentem
niepodległej Białorusi), o rozwiązaniu Związku Radzieckiego. Dla narodu
polskiego 12 czerwca to dzień zwycięstwa, rocznica kroku w stronę pełnej
suwerenności państwowej. Rzadko kiedy w historii zdarzała się nam tak pomyślna
koniunktura w stosunkach międzynarodowych. Z kolei dla Rosjan i wszystkich
narodów bloku wschodniego, 12 czerwca to dzień zwiastujący ich rychłą
supremację - oto ziściło się marzenie demoludów o prawie do samostanowienia.
Jedynie dla części byłych
obywateli ZSRR, ogarniętych nostalgią za minionym ustrojem, 12 czerwca może
kojarzyć się z upadkiem, z degradacją (komunistycznej) Rosji w relacjach z
innymi państwami, upokorzeniem przez Zachód i końcem mocarstwowości. Dla nich
koniec komunizmu to początek rozszalałego kapitalizmu, w którym po dziś dzień
nie potrafią się odnaleźć. Ale ludzie o podobnych poglądach to w dzisiejszej
Rosji kurcząca się mniejszość. To zwykle emeryci i zasłużeni dla sprawy
radzieckiej weterani, którym system komunistyczny dał wszystko to, czego już do
końca życia nie osiągną w kapitalizmie (czy nawet w jego rosyjskiej mutacji).
Spośród wielu świąt państwowych w
Federacji Rosyjskiej, rzadko które budzi tak mało kontrowersji jak 12 czerwca.
9 maja czci się Dzień Zwycięstwa Związku Radzieckiego nad Faszyzmem w II Wojnie
Światowej. Rosjanie wspominają „wyzwalanie” narodów Europy Wschodniej. Władze
Federacji rokrocznie dokonują wówczas koślawej, jednostronnej interpretacji
wydarzeń historycznych z lat 1939-1945. Nad Placem Czerwonym powiewają czerwone
sztandary, roi się od weteranów „Wielikoj Otczestwianoj Wojny” wystrojonych w
radzieckie mundury i komunistyczne odznaczenia państwowe. Jest też 4 listopada
czyli Święto Matki Boskiej Kazańskiej, czy jak kto woli, Dzień Narodowej
Jedności, ustanowiony w rocznicę przepędzenia Polaków z Kremla w 1612 roku. Na
tym tle Dzień Rosji tym bardziej powinien jawić się pozytywnym.
Od góry od lewej: zbrojna defilada z okazji Dnia Zwycięstwa (9 maja), pochody skrajnej lewicy i prawicy z okazji Dnia Jedności (4 listopada) i parada w Dzień Rosji (12 czerwca). |
Zatrważającym jest, że pomiędzy
wszelkimi tzw. „opiniotwórczymi” mediami, nie znalazłem ani jednego, które
dokładnie wytłumaczyłoby sens 12 czerwca. Przeciwnie, masa szmatławców z radością przyłącza się do żarliwej nagonki. Super Express na przykład, postanowił opatrzyć artykuł o kibicach z Rosji złowieszczą ilustracją...z defilady 9 maja.
Konstanty Chodkowski
www.chodkowskikonstanty.blogspot.com
www.chodkowskikonstanty.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz