środa, 6 czerwca 2012

Wojna polsko-ruska? Cz. I


Od tygodnia w mediach wre, bo kibice z Rosji przyjeżdżają do Polski. Bo tak się złożyło, że 12 czerwca zagramy z Rosją mecz, a to właśnie na 12 czerwca przypada państwowe święto Federacji Rosyjskiej. Bo Rosjanie chcą uczcić rocznicę wielkiej przemiany patriotycznym marszem, przez ulice Warszawy, aż do Stadionu Narodowego – tam zasiądą na trybunach by obejrzeć mecz swojej reprezentacji. I wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że obydwu stronom (w tym: władzom, mediom, narodom) wyraźnie zależy na zaostrzeniu atmosfery. Zbitek narodowościowych animozji, historycznych uprzedzeń, zbiorowych urojeń i nadymanych ambicji, sprowadza oba narody do roli antagonistów, śmiertelnych wrogów, z których każde drugiemu „pokaże”. Sytuacja będzie poważniejsza, jeśli okaże się, że produktem finalnym całego łańcucha będzie rozlew krwi na warszawskich ulicach.

Warto więc, abyśmy dokonali trzeźwej oceny sytuacji, jeszcze zanim zaczniemy pokrzykiwać na siebie na facebooku. Pomyślmy – z czym de facto mamy do czynienia? I co tak naprawdę leży, a co nie leży w naszym interesie? Zanim wyrobimy sobie opinię na podstawie dwulinijkowego, medialnego przekazu, albo propagandowej „infografiki” z fanpage’a ultraprawicowej bojówki, przysiądźmy do rozpoznania problemu. Prawda jest taka, że sytuacja jest nader skomplikowana, a Polakom wyraźnie trudno się w niej odnaleźć.

Część I - czym jest a czym nie jest 12 czerwca?

Na jednym z wykładów z historii powszechnej dr Marek Nadolski (Instytut Nauk Politycznych UW) zadał nam osobliwe pytanie: „skoro komunizm został siłą narzucony narodom świata, to ja pytam: kto narzucił go Rosjanom?” W istocie: Rosja i ZSRR to nie do końca to samo państwo, wbrew powszechnie szerzonym, zbanalizowanym tezom. 12 czerwca 1990 roku pierwszy Zjazd Narodowych Deputatów RFSRR (czyli największej składowej ZSRR) przyjął Deklarację o Suwerenności Federacji Rosyjskiej. Zgadza się – o suwerenności Rosji wyłaniającej się spod stęchłego trupa Związku Radzieckiego. Dokładnie rok później, 12 czerwca 1991, odbyły się pierwsze w historii Rosji demokratyczne wybory prezydenckie. Zwycięstwo odniósł Borys Jelcyn. Dekretem prezydenckim z 2 czerwca 1994 roku, data przyjęcia Deklaracji o Suwerenności Federacji Rosyjskiej została ustanowiona świętem państwowym. Mniej więcej od 1998 roku rocznicę powszechnie nazywa się Dniem Rosji, choć wielu Rosjan mówi też o święcie niepodległości, co powinno dać nam do myślenia: przed 1991 rokiem Rosjanie nie czuli się narodem suwerennym. Nie czuli też, żeby ich państwo (Rosja) było państwem niepodległym.

12 czerwca powinien być więc dniem radosnym, bo jest to data o przełomowym znaczeniu nie tylko dla Rosji i Rosjan, ale też Polski i całego świata. Wszak to rocznica upadku ZSRR! 12 czerwca oznacza początek końca tzw. bloku wschodniego, przegraną komunizmu w zimnej wojnie i bankructwo totalitarnego reżimu radzieckiego. To jedno z ogniw łańcucha zapoczątkowanego w Polsce w 1980 roku, i zakończonego w Puszczy Białowieskiej 8 grudnia 1991, układem pomiędzy Borysem Jelcynem, Leonidem Krawczukiem (prezydentem niepodległej Ukrainy) i Stanisławem Szuszkiewiczem (prezydentem niepodległej Białorusi), o rozwiązaniu Związku Radzieckiego. Dla narodu polskiego 12 czerwca to dzień zwycięstwa, rocznica kroku w stronę pełnej suwerenności państwowej. Rzadko kiedy w historii zdarzała się nam tak pomyślna koniunktura w stosunkach międzynarodowych. Z kolei dla Rosjan i wszystkich narodów bloku wschodniego, 12 czerwca to dzień zwiastujący ich rychłą supremację - oto ziściło się marzenie demoludów o prawie do samostanowienia.

Jedynie dla części byłych obywateli ZSRR, ogarniętych nostalgią za minionym ustrojem, 12 czerwca może kojarzyć się z upadkiem, z degradacją (komunistycznej) Rosji w relacjach z innymi państwami, upokorzeniem przez Zachód i końcem mocarstwowości. Dla nich koniec komunizmu to początek rozszalałego kapitalizmu, w którym po dziś dzień nie potrafią się odnaleźć. Ale ludzie o podobnych poglądach to w dzisiejszej Rosji kurcząca się mniejszość. To zwykle emeryci i zasłużeni dla sprawy radzieckiej weterani, którym system komunistyczny dał wszystko to, czego już do końca życia nie osiągną w kapitalizmie (czy nawet w jego rosyjskiej mutacji).

Spośród wielu świąt państwowych w Federacji Rosyjskiej, rzadko które budzi tak mało kontrowersji jak 12 czerwca. 9 maja czci się Dzień Zwycięstwa Związku Radzieckiego nad Faszyzmem w II Wojnie Światowej. Rosjanie wspominają „wyzwalanie” narodów Europy Wschodniej. Władze Federacji rokrocznie dokonują wówczas koślawej, jednostronnej interpretacji wydarzeń historycznych z lat 1939-1945. Nad Placem Czerwonym powiewają czerwone sztandary, roi się od weteranów „Wielikoj Otczestwianoj Wojny” wystrojonych w radzieckie mundury i komunistyczne odznaczenia państwowe. Jest też 4 listopada czyli Święto Matki Boskiej Kazańskiej, czy jak kto woli, Dzień Narodowej Jedności, ustanowiony w rocznicę przepędzenia Polaków z Kremla w 1612 roku. Na tym tle Dzień Rosji tym bardziej powinien jawić się pozytywnym.

Od góry od lewej: zbrojna defilada z okazji Dnia Zwycięstwa (9 maja), pochody skrajnej lewicy i prawicy z okazji Dnia Jedności (4 listopada) i parada w Dzień Rosji (12 czerwca).
Zatrważającym jest, że pomiędzy wszelkimi tzw. „opiniotwórczymi” mediami, nie znalazłem ani jednego, które dokładnie wytłumaczyłoby sens 12 czerwca. Przeciwnie, masa szmatławców z radością przyłącza się do żarliwej nagonki. Super Express na przykład, postanowił opatrzyć artykuł o kibicach z Rosji złowieszczą ilustracją...z defilady 9 maja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz