czwartek, 7 czerwca 2012

Wojna polsko-ruska? Cz. II: sierp i młot

Od tygodnia w mediach wre, bo kibice z Rosji przyjeżdżają do Polski. Bo tak się złożyło, że 12 czerwca zagramy z Rosją mecz, a to właśnie na 12 czerwca przypada państwowe święto Federacji Rosyjskiej. Bo Rosjanie chcą uczcić rocznicę wielkiej przemiany patriotycznym marszem, przez ulice Warszawy, aż do Stadionu Narodowego – tam zasiądą na trybunach by obejrzeć mecz swojej reprezentacji. I wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że obydwu stronom (w tym: władzom, mediom, narodom) wyraźnie zależy na zaostrzeniu atmosfery. Zbitek narodowościowych animozji, historycznych uprzedzeń, zbiorowych urojeń i nadymanych ambicji, sprowadza oba narody do roli antagonistów, śmiertelnych wrogów, z których każde drugiemu „pokaże”. Sytuacja będzie poważniejsza, jeśli okaże się, że produktem finalnym całego łańcucha będzie rozlew krwi na warszawskich ulicach.

Warto więc, abyśmy dokonali trzeźwej oceny sytuacji, jeszcze zanim zaczniemy pokrzykiwać na siebie na facebooku. Pomyślmy – z czym de facto mamy do czynienia? I co tak naprawdę leży, a co nie leży w naszym interesie? Zanim wyrobimy sobie opinię na podstawie dwulinijkowego, medialnego przekazu, albo propagandowej „infografiki” z fanpage’a ultraprawicowej bojówki, przysiądźmy do rozpoznania problemu. Prawda jest taka, że sytuacja jest nader skomplikowana, a Polakom wyraźnie trudno się w niej odnaleźć.


Część II: sierp i młot


W związku z tym, czego świętem tak naprawdę jest 12 czerwca, trudno o bardziej niedorzeczny pomysł, jak paradowanie w tym dniu z czerwonym sztandarem w ręku, czy sierpem i młotem na piersiach. A jednak, znaleźli się w Rosji ludzie, którym podobne fanaberie wpadły do głowy. Tak samo jak i w Polsce nie brakuje środowisk które wręcz utrzymują się dzięki tego typu tematom. Dyskusja rozgorzała w tej materii jest wynikiem niefortunnego zbiegu wypadków, który z łatwością posłużył nacjonalistycznym zapaleńcom po obu stronach barykady jako świetny argument we wzajemnym "nakręcaniu się".

Rozchodzi się o 8 czerwca 2010 roku, kiedy to w życie weszła nowelizacja kodeksu karnego, w tym art. 256, która umożliwiła ściganie za posługiwanie się symboliką komunistyczną, podobnie jak do tej pory ścigani byli propagujący hitlerowską swastykę. Jednak w 2011 roku Trybunał Konstytucyjny wykreślił ów zapis, uzasadniając, iż zgodnie z art. 13 Konstytucji RP, zabronione jest jedynie funkcjonowanie stowarzyszeń czy partii politycznych odwołujących się w swoich programach do praktyk totalitarnych (faszystowskich, nazistowskich i komunistycznych), a nie samo posługiwanie się komunistyczną symboliką. Przepis stracił więc moc, i tak stan faktyczny wygląda do dziś. Kwestia legalności komunistycznej symboliki w Polsce nie powinna nam więcej zawracać głowy. A jednak.


Prowokacja obliczona na agresywną reakcję Polaków leży w czystym interesie Rosji. Po co więc pchać się prosto w pułapkę?

O wyroku Trybunału nie wie, udaje że nie wie, bądź nie chce wiedzieć Aleksandr Szprygin, Prezes Ogólnorosyjskiego Związku Kibiców (OZK), który miał stwierdzić, że otrzymał od strony polskiej oficjalne ostrzeżenie, jakoby w Polsce za obnoszenie się z komunistyczną symboliką groziły srogie sankcje. W odpowiedzi na to miał doradzić rosyjskim kibicom, by podczas pobytu w Polsce w dniu 12 czerwca ubrali się w czerwone koszule z emblematami nawiązującymi do godła ZSRR. Przyjacielem Związku (OZK) jest Władimir Putin, prezydent Federacji Rosyjskiej, co do którego można i należy mieć przypuszczenie, iż jest osobą cieszącą się dużym zakresem wpływów. Na dowód można przytoczyć fakt, iż wymógł na Aeroflocie czarter trzech prywatnych lotów do Warszawy, specjalnie dla swoich kibiców. Mamy więc podstawy do stwierdzenia, że działania władz OZK mogą (acz nie koniecznie muszą) być niejako sprężone z oficjalną polityką Kremla, a w każdym razie Panowie Szprygin i Putin dobrze się dogadują (nie snuję tu bynajmniej teorii spiskowych. Po prostu wiem, że gdyby narracja Szprygina wadziła w jakiś sposób Putinowi, ten zareagowałby stanowczo). Prowokacja Szprygina (jeśli faktycznie do niej doszło) może być wymierzona w polską rację stanu.

Jeśli Rosja liczy na adekwatną odpowiedź polskich kibiców na ulicach Warszawy, to istotnie, radykalne kibolskie organizacje (hoolsi itd.), oraz stowarzyszenia skrajnie prawicowe odwalą dla Rosji świetną robotę, nawołując Polaków do „powitania” Rosjan. Bo trzeba wiedzieć, że po Szpryginie, organizacje typu ONR czy Stowarzyszenie Marsz Niepodległości, są kolejnymi, które nie wiedzą, udają że nie wiedzą, bądź nie chcą wiedzieć o tym, jakie prawo w Polsce faktycznie obowiązuje… 

Konstanty Chodkowski
www.chodkowskikonstanty.blogspot.com

2 komentarze:

  1. Sierp i młot na 12 czerwca to pomysł raczej nietrafiony, ale nie pozostaje nam nic jak przystać na taką manifestację. Zresztą jej członkowie nie są przedstawicielami jako takiej rosyjskiej ulicy, wydają się być grupą raczej marginalną. Swoją drogą ostatnio szczególnie aktywny Paweł Zalewski organizuje 12 czerwca ciekawą akcję wpisującą się w dyplomacje publ.- ma zamiar z wolontariuszami witać przed Stadionem Nar. kibiców rosyjskich :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I bardzo słusznie robi! Martwi mnie cała ta medialna nagonka i napuszczanie na siebie dwóch narodów... (ale o tym w ostatniej części "Wojny polsko-ruskiej" ;)) Ostatecznie cała Rosja została sprowadzona do kilku nie do końca rozgarniętych stadionowych prowodyli. Od piątku spotkałem wielu Rosjan na ulicach Warszawy. Żaden nie był komunistą.

    OdpowiedzUsuń